Strona:Klemens Junosza - Synowie pana Marcina.djvu/107

Ta strona została skorygowana.

ło mu szczęście, na jesień z pewnością założy sklepik i osiągnie cel swoich długoletnich marzeń.
Stąd właśnie jest w nim taki ruch, siła i energia. Dawniej Mosiek był kapcan, to też chodził i zachowywał się jak kapcan — dziś jest osoba, prawie kupiec — chodzi więc jak kupiec...
Mówiąc prawdę, Mosiek nie jest nadzwyczajny hurtownik, nie obraca krociami rubli, nie ma w majątku swym nawet stu tysięcy groszy; i nie może się równać z Dawidem Muchą, ale, bądź co bądź, ma odrobinę znaczenia.
Dawid handluje budulcem, dzierżawi tartak, kupuje lasy; Mosiek wprawdzie tego nie czyni, ale jest przypuszczony do wierzchów, wiorów i gałęzi. Za różne usługi, jakie dla Dawida czynił, za dozór nad robotnikami, kontrolowanie furmanek, przyszedł Mosiek do posiadania tego towaru i już na swoją rękę i na własne ryzyko wywozi go do miasteczka na opał.
Co może sprzedać, sprzedaje zaraz, resztę składa na podwórku. W lecie ludzie trochę grymaszą, ale na zimę dowiedzą się, co to znaczy sucha gałęź?
Trzeba tylko mieć trochę cierpliwości.
Znajomi żydkowie czasem z Mośka żartują; tytułują go wielkim kupcem leśnym, on to jednak przyjmuje z uśmiechem, nie obraża się. Dlaczego ma się obrażać? Kiedy w tem jest trochę prawdy,