Strona:Klemens Junosza - Synowie pana Marcina.djvu/115

Ta strona została skorygowana.

nie żąda i nie mam nadziei, żeby kiedykolwiek zgłosił się ktoś do nas w tym interesie...
— Ja też wiem, że się nie zgłosi, ale mówiąc ogólnie...
— Ogólnie mówiąc, ja zawsze jestem tego zdania, że kto się chce dorobić pieniędzy, niech handluje pieniędzmi, i gdy wy sobie to moje powiedzenie dobrze w głowie rozważycie, gdy się przekonacie, że mam słuszność, a zechcecie swój maleńki kapitał puścić jak się należy w ruch, to proszę was przyjdźcie do mnie. Ja wam poradzę bez pretensyi, być może nawet, że wejdę do współki z wami... tylko pamiętajcie o mnie.
— No, no, zobaczymy.
— Nie oglądajcie się na głupi sklepik, ani na głupi szynk; to dobre dla bardzo prostych ludzi, ale jeżeli kto ma kombinacye w głowie, nie będzie się za takiemi drobiazgami uganiał...
— Dobrze, będę pamiętał, dlaczego nie posłuchać dobrej rady?
W rynku rozstali się. Judka poszedł do swego domu, Mosiek do swego. Szabas się zbliżał, a tyle jeszcze mieli do czynienia, pójść do łaźni, przebrać się w strój świąteczny, być w bożnicy.
Mosiek uczyniwszy wszystko co do niego należało, zjadł kolacyę i zaczął śpiewać, ale mu nie szło. Poruszał ustami, wydawał dźwięki z gardła,