Strona:Klemens Junosza - Synowie pana Marcina.djvu/16

Ta strona została skorygowana.

chłopcy, których utrzymanie i edukacya nie wymagały jeszcze wielkich nakładów, Mosiek nie mógł zrobić majątku z dwóch przyczyn: raz że w ogóle świat się popsuł, a powtóre, że i on sam także, sam Mosiek też nie był taki, jak dawniej, i potrzebował reparacyi. Nie mógł już chodzić tak żwawo jak ongi, prędko się męczył, ciężko oddychał, nie tak zawzięcie targował się jak dawniej. Zdezelowany był i marzył tylko o tem, żeby zebrać troszeczkę pieniędzy i założyć spokojne, poważne przedsiębierstwo, naprzykład szynk lub sklepik; żeby siedzieć w ciepłej stancyi, nie narażając się na deszcz latem, ani na mrozy zimową porą. Nie tracił nadziei, że stanie się podług jego woli, że trafi mu się okazya grubego zarobku, że złapie kilkadziesiąt, może sto rubli naraz — i będzie miał życie spokojne.
Nie zanosiło się na to. Mosiek był zdezelowany, świat zepsuty, okazye do zarobku w lot chwytali młodsi, zdrowsi, zręczniejsi, trzeba było po dawnemu skórek i drobnego handlu się trzymać i po wsiach przez sześć dni w tygodniu się włóczyć.
Mosiek, wyszedłszy z karczmy, udał się ścieżką na folwark; szedł dość prędko, miał bowiem pełną głowę projektów. Nie wiedział jeszcze na pewno, czy przyjdą one do skutku, ale postanowił próbować.
Może to właśnie będzie ów moment upragniony,