Strona:Klemens Junosza - Synowie pana Marcina.djvu/177

Ta strona została skorygowana.

Powiedz mi, czy było między wami jakie porozumienie się, wyznanie?
— A na cóż? Gdym przyjeżdżał do domu, rozmawiałem z nią o wszystkiem, oprócz o miłości... Bez wyznań wiedzieliśmy oboje, że się kochamy, przecież nie mogło być inaczej. Ja widziałem uczucie w jej spojrzeniu, uśmiechu, w sposobie rozmawiania ze mną...
— Ale zastanów się, czy możesz być zupełnie pewnym, że ona cię kochała, jeżeli nigdy nie mówiliście o tem.
— Bo to było niepotrzebne, mateczko, myśmy to czuli... Zresztą, kiedy mówię matce wszystko, to i ten szczegół opowiem... Przed wyjazdem prosiła przez Łukasza abym o niej źle nie wspominał i pozostawiła kwiat na pamiątkę... I co ja mam myśleć o tem, jak to rozumieć, jak postąpić? Ja nie poprzestanę na tem pożegnaniu, ja widzieć ją muszę. Szukać jej będę i znajdę, choćby na końcu świata...
— Jeszcze jedno pytanie, moje dziecko... przez ciebie wielki żal przemawia, ja trzeźwiej na to patrzę, i dlatego o szczegóły zapytuję...
— Co mama chce wiedzieć?
— Jakie były twoje zamiary?
— Pragnąłem, aby została moją żoną, towarzyszką życia w dobrej i złej doli, aż do śmierci...