Strona:Klemens Junosza - Synowie pana Marcina.djvu/182

Ta strona została skorygowana.

danie stanu majątkowego, dość było Judce jednego dnia czasu, niekiedy kilku godzin. Wywiedział się, policzył wszystko, nawet kury na podwórku i przyniósł relacye najdokładniejsze.
Mosiek mówił o nim zwykle „mój faktor“ z naciskiem na wyraz mój, z zysków dawał mu cząstkę odpowiednio do jego kapitału, i wymagał od klientów, aby płacili Judce faktorne za nastręczenie uczynnego kapitalisty. Śliczne zatrudnienie, poważne stanowisko bankiera napełniało Mośka dumą chodził on też z podniesioną głową, powoli, z rękami splecionemi na grzbiecie, z fajką w ustach, przysłuchiwał się dysputom prowadzonym na rynku, relacyom w nadzwyczajnych sprawach i procesach cywilnych i karnych.
Prawo cywilne szczególniej go interesowało, a dotychczas nie znał się na niem ani trochę. Jedynym jego juriskonsultem był Judka, który wtajemniczył go stopniowo w znaczenie pozwów i wyroków. Takie wiadomości potrzebne są kapitalistom, nawet niezbędne. Mosiek rozumiał, że bez ich posiadania byłby jak bez ręki, dlatego też chwytał je chciwie.
Judka nie szczędził informacyj, był to wogóle człowiek wesoły i skłonny do rozmowy. Gdy liczyli zyski z operacyi, lubił wspominać o projekcie założenia sklepu.