nagłe wybuchnął pożar, że się stała zbrodnia, lub w ogóle jaki nadzwyczajny wypadek.
Judka widząc, że ma dużo słuchaczów, krzyczał jeszcze głośniej. Nikt nie wiedział o co właściwie chodzi, rozumiano jednak, że ponieważ Judka krzyczy, więc zapewne został pokrzywdzony; — ponieważ miota na Mośka przekleństwa, więc krzywdzicielem jego jest bezwątpienia Mosiek. Z tej przyczyny ogólna sympatya była po stronie Judki, a że Mosiek zatarasował drzwi w swoim domu i nie chciał nikogo wpuścić, to mu poczytano za okoliczność obciążającą.
Kilku poważniejszych ludzi postanowiło wmięszać się w tę sprawę, tem więcej, że Judka płaczliwym głosem wołał o ratunek.
— Czego chcesz? Co ci się stało? — pytano.
— Skrzywdzony jestem! zgubiony! z żoną, z z dziećmi, z całą familią! Ten rozbójnik zniszczył mnie do szczętu!
— Cicho, cicho... Mów-no porządnie, co ci zrobił?
— Alboż można mówić spokojnie, gdy serce boli, gdy człowiek patrzy na swój upadek i nieszczęście..
— My nic nie rozumiemy... Co mówi Mosiek?
— On nic nie mówi, zamknął się w izbie, nie śmie ludziom oczu pokazać, czuje, że zrobił łajdactwo.
Strona:Klemens Junosza - Synowie pana Marcina.djvu/201
Ta strona została skorygowana.