jakaś niespodzianka, a dla mnie wszelkie niespodzianki mają nadzwyczajny urok...
Przed wieczorem zajechały dwa powozy i całe towarzystwo udało się do Bud. Niespodzianka była większa, niż pani Felicya mogła przypuszczać. Władzia ukazała się w salonie. W ostatnim czasie trochę zeszczuplała i pobladła, ale piękność jej zyskała na tem, wyszlachetniła się, nabrała pewnego idealnego wyrazu. Nawet panna Wiktorya, osoba rzeczywiście ładna, zniknęła przy niej; elegancka suknia, według ostatniej mody zrobiona, jeszcze bardziej podnosiła wdzięk Władzi.
— Jezus Marya! — zawołała pani Felicya, gdy Władzia na jej spotkanie wybiegła — kogoż ja widzę? Tyżeś-to Władziu, czy cię odmieniono w Warszawie?
— Ta sama jestem, proszę pani, taż sama, a zawsze szczera przyjaciółka Helenki, do której serdecznie tęskniłam...
Helenka jednym rzutem oka zrozumiała co się dzieje, dość jej było spojrzeć na rozpromienioną twarz Leona, aby poznać co jest... Biedna dziewczyna posmutniała, lecz pragnęła ukryć swój ból... Zbliżyła się do Władzi z uśmiechem.
— Na długo do nas? — rzekła.
— Nie wiem; chcę wracać za tydzień, ale kochana cioteczka zatrzymuje...
Strona:Klemens Junosza - Synowie pana Marcina.djvu/235
Ta strona została skorygowana.