Strona:Klemens Junosza - Synowie pana Marcina.djvu/240

Ta strona została skorygowana.

Ja na cudzej roli dorobię się własnej, Józio w swoim czasie zbliży się do nas, wśród naszych pól kominy fabryczne postawi, biednym ludziom zarobek da i będziemy wszyscy pracownikami w jednej winnicy... Co powiedzieć na taki argument, sąsiedzie?
— Pomódz i program wykonać... oto moja rada. Dlaczego nie podejmować ciężarów, skoro jest wola i siła po temu... Nie tamuj ich dobrych chęci; chcą dźwigać, niech dźwigają. Gdyby każdy chciał tak czynić, podźwignęłoby się wiele, bardzo wiele...
Pan Eugeniusz posmutniał i zamyślił się. Z kimże jego ukochane dziecko dźwigać będzie brzemię swego życia... Czy z pracownikiem wytrwałym i rozumnym, czy też z paniczem-motylkiem, za błyskotkami goniącym.
Gdyby mógł czytać w myślach swojej córki, dowiedziałby się, że ona już w tej chwili dźwiga wielki ciężar smutku, i że chce go nosić sama do końca życia...
Leon nie odstępował swojej narzeczonej i tak umiał zręcznie manewrować, że nawet wśród zabawy, wśród licznego i ożywionego towarzystwa, znajdował sposobność, aby jej szepnąć do ucha słówko miłości. Szept jego wywoływał na twarz