Strona:Klemens Junosza - Synowie pana Marcina.djvu/38

Ta strona została skorygowana.

mi o sprzedaż gruntów nie szły łatwo, kolonizowanie i podział przedstawiały również niemałe trudności, a prawna strona kwestyi miała niezliczone komplikacye. Podołał jednak wszystkiemu i przez swoją cierpliwość, wytrwałość, pracę istotnie ciężką, nieraz siły jego przechodzącą, doszedł do tego wreszcie, że z dużej i zupełną ruiną grożącej fortuny ojcowskiej wykroił dla siebie folwark średniej wielkości, nie bardzo obciążony, i mógł zabrać się do gospodarstwa.
Nieraz, nocą, gdy się już wszystko w domu uciszy, on, chodząc po swym pokoju, przypomina sobie te ciężkie chwile początków, i myśli, że gdyby mu powtórnie przechodzić je wypadło, to niepodołałby może zadaniu.
W istocie, były to dla niego lata ciężkie, spędzone w natężonej pracy, a prawie w osamotnieniu, gdyż w najbliższej okolicy nawet towarzystwa odpowiedniego znaleźć nie mógł.
Dokoła, na dużej przestrzeni, koloniści, przeważnie Niemcy, się rozsiedli, kilka majątków żydzi na licytacyach nabyli, owdzie znów spekulant jakiś osiadł, któremu z gospodarstwem wcale nie szło, lecz o handel jedynie. Las wyciąć, ziemię kawałkami rozprzedać i wędrować dalej, aby znów do nowej podobnej operacyi przystąpić, takie było jego zadanie.