Strona:Klemens Junosza - Synowie pana Marcina.djvu/5

Ta strona została skorygowana.



I.

Wioska nazywała się Budy, chałup w niej było dwadzieścia kilka, a wszystkie małe, przygarbione, w ziemię wrosłe. Znać, że od wielu a wielu lat nie było w Budach pożarów, a więc i potrzeby stawiania nowych domóstw, to też dawne służyły pradziadkom, dziadkom, ojcom, synom, wnukom i prawnukom, i wiele chłopskich pokoleń wychowało się i wzrosło pod ich słomianemi strzechami, poczerniałemi od deszczów, porośniętemi mchem.
Środkiem wioski ciągnęła się droga, błotnista prawie zawsze, a na wiosnę i jesienią do przebycia niemożliwa.
Przy drodze, w rzadkich odstępach, rosły wierzby, pokrzywione, suche, jak te, w których, wedle ludowych podań, dyabeł mieszkanie sobie obiera; gdzieniegdzie przy chatach były dzikie gruszki, za wsią zaś wysoka sokora ocieniała krzyż dębowy, przed wieloma laty postawiony, poczerniały i pochylony nieco.