a że właśnie nadszedł świeży transport książek; więc...
— A jest tam co dla mnie? — zapytał pan Marcin.
— Kilkanaście; na każdej napisano ołówkiem „dla ojca,“ ale i bez tego napisu poznałabym, są bowiem takie poważne, że aż się zimno robi na sam widok okładki. Ekonomia, rolnictwo i trzy grube księgi niemieckie o fabrykacyi oleju.
Pan Eugeniusz rozśmiał się.
— Tak, panno Władysławo — rzekł — nie wszystko na świecie jest poezyą, trzeba szanować i prozę.
— To też ja z największym szacunkiem położę te księgi na stole wujaszka.
— Panie też czytujecie dzieła, na sam widok których zimno się człowiekowi robi.
— My?
— Alboż nie?! Ja bo dostaję febry, spojrzawszy na artykuł o modnych fatałaszkach...
— Nikt pana do czytania nie zmusza, tego rodzaju literatura należy wyłącznie do nas i byłoby dziwnem, gdyby się panowie do niej wtrącali...
— Zgadzam się chętnie na to zdanie, a zarazem dodaję, że przywiozłem z Warszawy dla Helenki najświeższe publikacye z tego zakresu, i że jutro ma być u nas z tego powodu wielka sesya, na
Strona:Klemens Junosza - Synowie pana Marcina.djvu/75
Ta strona została skorygowana.