Strona:Klemens Junosza - Synowie pana Marcina.djvu/76

Ta strona została skorygowana.

którą panią w imieniu córki mojej zapraszam. Ciocia pani przyrzekła mi już, że przyjedzie.
— Ach to doskonale! Dawno już nie widziałem Helenki, a tak wiele mam jej do powiedzenia...
Przed odjazdem, pan Eugeniusz jeszcze do pokoju gospodarza wstąpił i przez dłuższą chwilę z nim rozmawiał. Ściemniło się już dobrze, kiedy opuścił dworek pana Marcina.
Ledwie że ucichł turkot jego bryczki, gwałtowne ujadanie psów oznajmiło przybycie nowego gościa. Był to we własnej osobie dzierżawca tartaka z Topolnicy, Dawid Mucha, ten sam, do którego Mosiek jeździł z poleceniem:
Dawid przybył na biedce dwukołowej i wygramolił się z niej z trudnością. Był to żyd dobrej tuszy, wysoki, z siwiejącą brodą i nadzwyczaj poważny. Wszedł, ukłonił się i rzekł lakonicznie:
— Jestem...
— Bardzo dobrze — odrzekł pan Karol.
— Interes?
— Drzewo.
— Dużo?
— Cała poręba.
— Na morgi?
— Na kubiki...
— Cena?