Strona:Klemens Junosza - Synowie pana Marcina.djvu/93

Ta strona została skorygowana.

sać list, to piszesz bez przerwy, choćby Bóg wie co się działo dookoła; ja tak nie mogę, ciągle jestem zajęta i co chwila coś mi przeszkadza. Onegdaj naprzykład, zaczęłem pisać do ciotki: „Kochana ciociu, mam nadzieję, że ciocia nie odmówi gorącym moim prośbom i lato u nas przepędzi,“ tymczasem robi się jakaś awantura w kuchni; rzucam list, biegnę, wracam i znów siadam do pisania, będąc najmocniej przekonaną, że rozpoczęłam list do kogo innego, mianowicie do jednej z moich małych siostrzenic; piszę więc dalej: „a ucz się moja droga pilnie, przynieś dobrą cenzurę, to cię za to serdecznie ucałuję.“ Wkładam papier w kopertę, adresuję, a Helenka pyta: — czy mama odczytała ten list? Naturalnie — nie; niech ten czyta, do kogo adresowany — ale jednak, dla pewności, rozrywam kopertę, odczytuję i widzę, że jest głupstwo. Piszę więc drugi raz...
— A czasem i trzeci — dodał pan Eugeniusz.
— Czasem i trzeci, prawda; ale cóżem ja winna? W domu tyle jest zawsze do czynienia, że nie wiadomo co wpierw robić. Wiekuisty pośpiech... istne piekło. Pan mąż co innego, zamknie się w swoim pokoju, nikt mu nie przeszkadza, może więc pisać co chce, jak chce, ile chce... mnie nie dadzą...
Helenka z Władzią trzymając się pod ręce, cho-