Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/100

Ta strona została skorygowana.

— O, wasz Wojtek na wszystkie cztery nogi kuty.
— A jeno! ale co strachu miał, to miał; powiada: Tatulu, drugi raz nie pojadę ja w jego łąki, chyba, że noc będzie całkiem ciemna i deszczowa.
— Dojrzy on i w nocy! Pamiętacie, jak Maćka Gdułę pojmał? ciemność była taka, choć oczy wykol, a dla tego wypatrzył.
— Ha, ale z fornalami był, nie sam.
— Jużci on napewno wtedy szedł, wiedział, że go złapie. Okrutnie swego pilnuje; z lasu, to nawet patyka trudno ściągnąć. Jeśli czasem się chlaśnie chojaczka, albo dąbek, to w innej stronie, u niego nic.
— Gajowych ma zawziętych.
— Nie byliby oni tacy, żeby ich nie pilnował. Wiadomość, jaki pan, taki kram. Dziwu nie ma, że za swojem obstaje, powiadają przecie, że kijem tego, co nie pilnuje swego.
— Toć prawda, ale zawdy po ludziach bywa inaczej. Panowie śpią, nie latają po nocach.
— A wy to, kumie, nie wstajecie no-