Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/102

Ta strona została skorygowana.

czy kto siekierą nie ciapie, czy się jakie wozisko nie tłucze po leśnych korzeniach. Nie bójcie się: u takiego pana to i gajowy nie zaśpi, przed nocą jest w obchodzie — pilnuje!
Chłop znowu ziewnął przeciągle, spać mu się chciało, oczy przecierał; rozmowa nie kleiła się. Kumowie zaczęli się kiwać na wozie.
Jeździec tymczasem, tak jak chłop mówił, pędził granicami, zatrzymał się na łące, potem pod las podjechał i nasłuchiwał, czy kto siekierą nie ciapie.
Cicho było, zwrócił więc konia i wyciągniętym kłusem, polną dróżką, ku folwarkowi dążył. W kwadrans potem, we dworze w Stawiskach w jednem oknie błysnęło światło, ale zgasło zaraz. Widocznie ten kto je zapalał, zasnąć chciał.
Niedługa bywa noc w lecie. Jak słusznie chłopi mówią, ledwie się człowiek układzie, już i wstawać musi; ledwie się ściemni — już i świt.
Gwiazdy długi wypoczynek mają, pokażą się na niebie, pomrugają trochę, parę godzin zaledwie i nikną. Spędza je ten świt jasny, który się już o drugiem pianiu kurów zaczyna i okazuje się na wschodzie