Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/112

Ta strona została skorygowana.

odrobić. Odpisałem, że gotów mu jestem dać cokolwiek większy procent, byle mi choć jeszcze na rok prolongował, że ja teraz gotowizny nie mam, że nie byłem na taki wypadek przygotowany, że to, że owo... i wszystko na nic.
— Na nic?!
— Niestety, — odpisał mi właśnie, iż pomimo najszczerszej chęci, zmienić swego żądania nie może, bo interesa jego rodzinne wymagają kapitału, że, że... jednem słowem, pięćdziesiąt powodów, z których ani jeden prawdziwy nie jest, ale to postaci rzeczy nie zmienia. Tak, czy owak, zapłacić trzeba, bo inaczej...
— Przypuszczasz, że będzie procesował.
Pan Jan uśmiechnął się gorzko.
— Co też mówisz, moje dziecko — rzekł, — gdzieżby znowuż pan Sakłakowski, taka zacna dusza, taki prawy człowiek, miał się plamić procesem?! On się takiemi rzeczami brzydzi, onby przechorował podobny wypadek.
— Więc?
— On tylko, przyciśnięty gwałtowną potrzebą, w konieczności ostatecznej, sprzeda osobie trzeciej swoją sumę, ma się rozu-