Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/113

Ta strona została skorygowana.

mieć, fikcyjnie, i ubolewać będzie, że ta trzecia osoba, ten człowiek bez serca, nie ma względu na takich godnych, zacnych ludzi, jak my. Cóż to, nie znasz Sakłakowskiego i jego sztuczek?
— I cóż ty zrobisz, biedaku?
— Otóż to, że jeszcze nie wiem. Wypadnie pożyczyć; krzątałem się już koło tego, byłem tu i owdzie, zaczepiałem Manelesa, ale ten żądał niemożliwego procentu, więc dałem za wygranę. Dziś przez Muchowicza zapytywał, czy jeszcze jestem w chęci traktowania o interesie — kazałem go prosić, żeby przybył do Stawisk. Jeżeli opuści trochę ze swoich żądań, to naturalnie skończę z nim, aby się pozbyć tamtego, ale to będzie drogo, drogo kosztowało; do ciężarów istniejących przybędzie nowy.
— Mój ty biedaku, kiedy nam lżej będzie? — zapytała z westchnieniem.
— Powtarzam ci, aby jeszcze ten rok, ten tylko. W polu bardzo ładnie, na łąkach trawa w pas, jakoś zapowiada się niezgorzej.
— Daj Boże, mój Janku, daj Boże.
— Do widzenia, kochana — rzekł pan Jan wstając — trzeba iść, ludzi mamy dziś dużo przy robocie.