Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/125

Ta strona została skorygowana.

dwie ukończyła szesnaście lat życia, wydano za mąż, za człowieka niemłodego, ale zamożnego. Było to małżeństwo ułożone przez krewnych, dla zabezpieczenia losu sieroty, — sierota zaś, dziecko nieświadome, zgodziła się na wszystko; z uśmiechem na ustach jechała do ślubu, ciesząc się z oczekującego ją pałacyku, powozu, stanowiska gospodyni domu. I stało się to, co w tego rodzaju związkach się staje... niezawsze — małżeństwo było szczęśliwe. Pani Malwina przeżyła z mężem lat ośm, zgodnie, spokojnie w najlepszej harmonii. Śmierć jego opłakała nieudanemi łzami, przez rok i sześć tygodni nosiła grubą żałobę, w której jej było prześlicznie, a potem wróciła do jaśniejszych kolorów i do wesołego usposobienia. Kobieta mająca lat dwadzieścia pięć nie może ciągle płakać, zwłaszcza, gdy jest piękna i zupełnie niezależna. Należy się jej jeszcze coś od życia.
Pani Malwina była to osóbka średniego wzrostu, szczupła, nadzwyczaj zgrabna, ruchy miała wdzięczne, układ pełen naturalnej prostoty. Blondynka jasna, o ładnie zarysowanym owalu twarzy, cerze białej i delikatnej, miała duże, czarne oczy, zgrabny nosek i drobne usta. Cała powierzcho-