Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/128

Ta strona została skorygowana.

jest moja jedyny rekracya, dla tego też tak często naprzykrzam się pani.
— Bardzo często! rzeczywiście! tak dalece często, że już nie umiem odróżnić królowej od laufra.
— Ostatnią partyę graliśmy, jeżeli się nie mylę, przed czterema dniami.
— I jeżeli się nie mylę, dostał pan doktór mata.
— Niestety! pani, zawsze prawie bywam pobity, chociaż...
— Chociaż co?
— Zdaje mi się, że gram nieźle.
— Tem większy tryumf dla mnie, że dobrego gracza zwyciężam. Ileż dziś partyj zagramy?
— Ile pani każe, choćby... pięć.
— A do sześciu pańskie poświęcenie nie sięga?
— O, tyle ile pani każe, gotów jestem grać i przegrywać.
— Trzymam za słowo, a teraz chodźmy do ogrodu, tam jest ciocia.
Poszli, ale pani Marty nie znaleźli; zapędziła się ona na folwark, a potem i w pole, gdyż stała się jakaś awantura z powodu drobiu, który szkody zawsze wyrządzała pani Marta była gospodyni zawzięta i te,