Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/133

Ta strona została skorygowana.

w powietrzu... Pani Malwina wstała od fortepianu i rzekła:
— Teraz grajmy oboje; nim ciocia nadejdzie, damy wielki koncert na szachownicy, mam wielką chęć zwyciężyć pana dzisiaj.
Doktór zasiadł przy małym stoliczku i zaczął szachy ustawiać. Rozpoczęli grę. Nim jednak zrobili kilka posunięć, dały się dyszeć ciężkie kroki i w salonie ukazał się pan Karol, ów szlachcic zamożny, który z amatorstwa studyował medycynę.
Doktorowi na ten widok zrobiło się zimno.
— Sąsiadkę szanowną i dobrodziejkę witam! — rzekł gruby jegomość, całując rękę gospodyni. — Prześlicznie się składa, przyjechałem właśnie z córeczką.
— A gdzież jest panna Aniela?
— Konferują już o czemś z panią Martą i w tej chwili tu przyjdą. Powiadam, że się przepysznie składa — panie będą gawęwiły sobie, a my z kochanym doktorem sobie; tem bardziej, że mam niezmiernie ważną kwestyę dla pana.
— Proszę!
— I nietylko dla pana, ale dla całej ludzkości, dla świata! Najstraszniejsza cho-