Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/143

Ta strona została skorygowana.

funduszów i intelegencyi, pracują jak woły — a ciężarów nie mogą podźwignąć, nie potrafią walczyć z siłą wyższą, to jest z deszczami, suszą, gradem, pomorem, idą ciągle, jak ów pielgrzym pokutnik, który trzy kroki naprzód, a dwa w tył się posuwa. Cóż im pan za receptę przepiszesz? jaką radę im dasz? słucham, słucham ciekawie, chciałbym zobaczyć, co dla nich apteka szanownego pana posiada? Radzisz im jakiś bank... bardzo ładnie — ale pokażże, gdzie on jest? którędy iść do niego?
— Można go wytworzyć...
— Zapewnie... można nawet na księżyc zajechać w teoryi, ale tymczasem to, co niby wytworzyć, jak pan powiadasz, można — nie istnieje — a żyć trzeba. Twierdzisz pan, że żyd jest niehygieniczny i niezdrowy — spierać się oto nie myślę — ale panie, w danym razie on jest jedyny... do kogóż więc ma się udać człowiek, który instytucyj odpowiednich nie ma, od swoich pomocy ani poparcia spodziewać się nie może, który jest absolutnie sam, nie podtrzymywany przez nikogo, a wyzyskiwany przez wielu, człowiek obarczony obowiązkami, którym choćby kosztem własnego życia, zadość uczynić musi — do kogoż, py-