Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/154

Ta strona została skorygowana.

można pomódz? Była straszna burza z gradem, z piorunami. Co mi grad w polu zrobił — nie wiem; co zrządził piorun — widzisz. Uderzył w starą stodołę, a burza już ku końcowi się miała; już sądziłem, że przechodzi — uderzył w starą stodołę, i objęły ją płomienie w mgnieniu oka, prędzej, niż opowiedzieć można. Wybiegłem na folwark jak oślepiony, we wsi, w kościele ksiądz kazał w dzwony uderzyć... Zbiegli się moi ludzie, zbiegła cała wieś, ale znasz pan ich przesąd, że takiego ognia nie godzi się gasić. Zaledwie pod wpływem prośb i groźb pomogli inwentarz z niezajętych budynków wyprowadzić. I to za cud mogę poczytać. Kazałem konie i bydło za ogród, na ogrodzoną łączkę przepędzić, owce pod las niedaleko. Co jutro z tem wszystkiem zrobię? — nie wiem. Pługi, brony, narzędzia poszły z dymem, nieco zboża w śpichrzu, na ordynaryę i na obroki, zgorzało — nie wiem, czy ocalono kilka wozów... Budowle asekurowane nizko, ruchomości wcale nie, a tu żniwa nadchodzą i zwózka. Gdzie zbiory podzieję?... gdzie inwentarz pomieszczę?... kiedy nowe budynki postawię i za co? Zrujnowany jestem, kochany doktorze... ale idź już, idź do