Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/157

Ta strona została skorygowana.

czarnemi zgliszczami — dwie barwy żałobne; gdzieniegdzie jeszcze płomyk błyśnie, jeszcze się kupa węgli zaczerwieni, nim je szary popiół przysypie...
Konie oglądają się za stajnią, bydło ryczy, szukając obory, człowiek łamie ręce i wzdycha...
W polu grad znaczne spustoszenia poczynił. Bujne trawy, zboża przerzedzone, pokładzione, pocięte. Zielone kłosy, które wczoraj jeszcze wznosiły się do góry, stojąc w zwartym jak ściana szeregu, pozwieszały się smutnie, pokładły, poplątały jedne z drugiemi. Chcą się podnieść pod wpływem ciepła i słońca; okaleczałe i zbite nie mogą. Trudno im się rany, przez grad zadane, zgoją.