Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/165

Ta strona została skorygowana.

by, póki jeszcze czas, zlikwidował interes i wycofał się z majątku — to mógłby powiedzieć: droga jest; ale, że on nie wykopie skrzyni pieniędzy, nie wygra na loteryi, nie oddziedziczy fortuny, a majątku nie sprzeda i nie zlikwiduje — to może sobie z góry powiedzieć: drogi nie ma!
— Ugrzęźnie w tem bagnie, mówisz pan?
— W jakiem bagnie? dla czego w bagnie? po co on ma iść przez bagno, kiedy ma prostą drogę? On będzie prostą drogą szedł. Z początku, będzie nawet ostro szedł... z wielkim zamachem i impetem... Ludzie dziwić się będą i zazdrościć; ale zapewne panu doktorowi wiadomo, że do chodzenia człowiek potrzebuje mieć zdrowe nogi i zdrowe piersi. Tymczasem, jemu zaczną się do nóg przyczepiać kamienie, a na piersiach będzie miał położony ciężar. Ciężko mu będzie nogi dźwigać, ciężko oddech złapać... Słaby zaraz padnie i przepadnie — mocny będzie szedł. Na kamień znajdzie siłę, na dźwiganie ciężaru znajdzie siłę, i będzie szedł, coraz wolniej, coraz wolniej, wolniej, ale nie ustanie. Jak zechce na chwilę spocząć, to go popędzi bat... bardzo twardy bat, do żywego uderza.