Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/168

Ta strona została skorygowana.

łał zaraz od progu — a jechałem do pana nie bez pewnej obawy.
— O co?
— No, chciałem skorzystać z łaskawego zaproszenia, co do tej konferencyi, a w zaproszeniu pańskiem był warunek: „jeżeli jaki chory nie przeszkodzi”. Lecz umyśliłem ryzykować, i przyjechałem. Na szczęście — ani jednej bryczki przed gankiem, jesteś pan zatem wolny i niezależny w tej chwili.
— Istotnie.
— A więc, panie doktorze, nie tracąc drogiego czasu, przystąpmy do rzeczy.
To rzekłszy, pan Karol usadowił się w fotelu wygodnie, jak gdyby miał zamiar przepędzić w nim co najmniej kilka godzin. Wydobył chustkę z kieszeni, włożył okulary, odkaszlnął. To uroczyste przygotowanie przerwał mu doktór.
— Tak nie idzie — rzekł. — Konferencya konferencyą, szanowny panie, a zwyczaj zwyczajem; skoro zaś mam szczęście widzieć pana w moim domu, to przedewszystkiem należy pomyśleć o kieliszku i przekąsce.
— Wiesz pan, że ja nie jestem zwolennikiem starych tradycyj; przeciwnie, ideałem moim jest postęp, czego najlepszy