Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/171

Ta strona została skorygowana.

— Zapewne — odrzekł, — ale na to trzeba hygieny, dyetetyki i, że się tak wyrażę, dezinfekcyi społecznej, a któż ma się tem zająć?
— Ja myślę, że wszyscy.
— To jest, jakto wszyscy? Jak pan to rozumie? Proszę się jaśniej tłómaczyć.
— Niech pan rozumie tak, jak powiedziałem. Wszyscy, to znaczy wszyscy ludzie, których łączy wspólność położenia i zawodu, wspólność pewnych dążeń, idei, celów. Mocniejszy powinien wspierać słabego, słaby podtrzymywać słabszego od siebie i, tym sposobem, wytwarzać odporność ogólną; połączone siły dużo stanowią, przyznasz pan chyba?
— Jak w jakim wypadku. To bardzo względne.
— Ja myślę, panie, że w każdym, a w tym bardziej niż w innych. Nie byłoby tego co jest, gdybyście szli ręka w rękę.
— To znaczy, gdyby zamożny oddawał swoje mienie bankrutom! Nie, łaskawy panie, każdy dla siebie, Bóg dla nas wszystkich. To najmądrzejsza maksyma. — Bóg dla nas wszystkich, to prawda, ale tenże Bóg, który bez wątpienia jest dla nas wszystkich, nakazał, żebyśmy byli jeden