Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/187

Ta strona została skorygowana.

tali o owych kwartach dziurawych, których cała rzeka nie napełni...
— No, rzeczywiście, on tak lubił mówić.
— Pamiętajcie o tem, panowie.
— Co nie mamy pamiętać?... zawsze będziemy to mieli na uwadze!
Kłamali.
Może w pierwszej chwili, pod wrażeniem świeżej straty, mieli na myśli nauki starego i doświadczonego żyda, ale jeszcze ziemia na jego grobie nie zdążyła się zazielenić, gdy zapomnieli o nich zupełnie... I wspomnienie postaci siwowłosego starca zatarło się szybko. Wszystkich unosiła fala geszeftu, pochłaniał płomień chciwości, żądzy zbogacenia się zaraz, natychmiast, bez zwłoki.
Uczuwali to wszyscy klienci Manelesów i drobniejszych kapitalistów, w spółkę z nimi związanych, a najbardziej uczuwał pan Jan, który, z przyczyny wypadków losowych, musiał ciągle mieć z nimi stosunki. Darli go bez miłosierdzia, bez litości, a on, jak ów tonący, który brzytwy się chwyta, gdyż tę tylko ma pod ręką, czepiał się tego jedynego środka, bez względu na to,