Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/19

Ta strona została skorygowana.

sercu mieszka, niewzruszone i niezmienne jest, że tak jeszcze nikt nigdy nie kochał i kochać nie będzie.
Ojciec perswazyj i próśb nie zaprzestał, owszem, jeszcze je częstszemi uczynił; ale gdy, zamiast uległości, znalazł łzy, gdy Marynia mizernieć i blednąć zaczęła, gdy powiedziała wyraźnie, że nie przeżyje rozłączenia, machnął ręką i rzekł:
— Niechże się Jaś oświadczy, skoro szczęście swoje w tem widzisz.
I oto Jaś oświadczył się, odbywszy poprzednio dysputę z matką swoją, która, mniej więcej takie same, jak ojciec Maryni, miała poglądy. Jaś matki nie straszył, nie wojował z nią łzami, lecz jednem zapytaniem ją pobił.
— Czyś nigdy nie kochała, mateczko?
Czy ona nigdy nie kochała? a ojciec Janka, jej mąż, ten niegdyś tak piękny, dzielny, waleczny! Pięć lat tylko z nim żyła, bo zginął na wojnie, ale te lata były najpiękniejszą epoką jej życia i pozostały skarbnicą wspomnień na długi czas wdowieństwa i osamotnienia.
Czy ona kochała? przecież tej miłości grób nawet nie przerwał, pozostała jej wierną, aż do siwych włosów, przechowywała