Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/193

Ta strona została skorygowana.

dziś nie chce, pan powiada, że się bez niego obejdzie, że on nie potrzebny jest... Bardzo dobrze, poczekajmy kilka miesięcy, pan się przekona, że jest inaczej, pan sam będzie się o niego starał — będzie się pan dopominał o niego.
Mówiąc to, Maneles śmiał się złośliwie, bo wiedział, że jego słowa się sprawdzą.
W takich razach nie trzeba być prorokiem, żeby umieć przyszłość odgadnąć.
Młody żydek osiedlił się w Stawiskach. Dał kaucyę, dał ratę za pół roku z góry, był usłużny, kłaniający się, pokorny, do posyłek, do wszelkich sprawunków jedyny.
Muchowicz klął okropnie, że żydzi się na folwark wdzierają, lecz Joel, tak było owemu młodemu żydkowi na imię, umiał trafić w słabą strony oficyalisty i gniew jego ułagodzić. Pod wpływem tych łagodzących środków, Muchowicz klął mniej, a natomiast częściej uskarżał się na ból głowy i senność. Były to cierpienia przemijające, ale powtarzały się dość często, tak, że pan Jan kilkakrotnie zmuszony był zapowiedzieć mu, że go wypędzi. Z tego powodu były rzewne sceny, przyrzekanie poprawy, wyprzysięganie się na całe życie wszelkich trunków — i za tydzień recydywa.