Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/199

Ta strona została skorygowana.

— I na co rozwiązywać? iść za głosem, który woła.
— Mnie źle, mnie smutno, czegoś mi brak. Dokoła siebie widzę przerażającą pustkę, nicość; nawet, wstyd się przyznać, już mnie i książki nie zajmują tak, jak dawniej. Jestem zupełnie inny człowiek.
— Widzę, kochany doktorze, — rzekł pan Jan, — że przy swojej dziwnej nieśmiałości, nigdy do celu nie dojdziesz. Na szczęście, znajdziemy na to sposób.
— Sposób! słuchaj pan, żeby na to sposób się znalazł, to oddałbym.. pół życia.
— Nie potrzeba tak wielkiej ofiary. Oddam cię w opiekę kobiet; moja żona i matka, przy pomocy panny Gracyi, ożenią cię bardzo prędko.
— Wątpię, czy moja siostra zechce do tego rękę przyłożyć.
— Zostaw nam to, przerobimy pannę Gracyę, i stanie po naszej stronie.
Rozmawiając w ten sposób, dojechali do Stawisk, a może w kwadrans później, ukazał się przed dworkiem powozik pani Malwiny. Pan Jan znalazł sposobność powiedzenia kilku słów żonie, i wszystko tak się składało, że doktór był zachwycony. Siedział obok wdówki, prawie ciągle z nią