Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/20

Ta strona została skorygowana.

jej wspomnienie ze czcią religijną prawie. Była młodą i piękną, ubiegano się o jej rękę — ale napróżno, — nie zdjęła już nigdy czarnej sukni, odrzuciła pokusy wszelkie, o cieniu ukochanym myśląc.
I syn jej pyta: czy ona kochała?!
— Niech cię tak Marynia kocha — odrzekła, — jak ja twego ojca.
Nie oponowała już więcej, lecz podwoiła pracę, urządzała mieszkanko dla dzieci.
Ojciec panny liczył, że czas sprzymierzeńcem mu będzie, że może się to małżeństwo odwlecze i rozchwieje. Dom otworzył, gości spraszał, młodzi ludzie w Jaworówce bywali, lecz kombinacye ojcowskie nie przydały się na nic. Marynia bawiła się chętnie, tańce jej przyjemność sprawiały, ale Janek na każdej zabawie być musiał — i skończyło się na tam, że Kąkolski marsza weselnego na zdezelowanych organach odegrał.
Ostatnie tony tej kulawej melodyi ucichły, światła dziad pogasił, kościołek w mrokach nocnych stanął — a na drodze zajaśniały pochodnie, zaturkotały bryczki i powozy i potoczyły się przez las ku Jaworówce. Czerwone blaski świateł kładły się na konarach sosen, oświetlały krzaki le-