Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/202

Ta strona została skorygowana.

nim nie jeździł, aliści licho go przyniosło, i teraz my, gospodarze, musimy cierpieć przez niego. Nawet sołtys sprawiedliwie powiadał, że za taką psotę trzeba było żyda do kozy wsadzić i konia mu zafantować.
— Jednak, mój wójcie kochany, ja wam drzewa nie dam.
— A to jakże będzie, proszę pana dziedzica?
— Kupcie sobie.
Chłop zrobił wielkie oczy.
— Kupić? — zapytał — jakże to?
— Bardzo prostym sposobem: udać się do kogo, kto ma las, wybrać potrzebne drzewo i kupić, zapłacić pieniędzmi.
— Widzi mi się, wielmożny panie, że to nie gospodarska rzecz. Tyle lat na świecie żyję i nie słyszałem, żeby gospodarze kupowali drzewo na mosty. Jeszcze na chałupę, albo na stodołę, gdy się komu spali, to podobniej — ale na most... na most... Po sprawiedliwości, panie dziedzicu, niema w tem racyi. Od samego świata stworzenia chłopi byli i drzewa na mostki nie kupowali — to i nie będą.
— Ale dlaczegóż ja mam dawać darmo drzewo, skoro mnie do tego żadne pra-