Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/208

Ta strona została skorygowana.

Gdzie jeno folwark kupili, tam wieś wnet zbiedniała. Nie daj Boże, takieh sąsiadów kochanych. I wielmożny dziedzic nam tego nie uczyni, żeby ich tu sprowadzać miał, tych niedowiarków, na naszą zgubę.
— Ma się rozumieć, ochoty nie mam ale jeżeli będę przymuszony, choćby wbrew własnej woli to uczynię. Żal mi będzie, bo żal, ale cóż robić, mój wójcie? wiadomo, że wiele ten czyni, kto musi. Bywajcie zdrowi, ja mam gości, muszę iść do nich, a wy przyjdźcie jutro, pojutrze, kiedy wam czas pozwoli, pogadamy. Powtarzam wam, że ład jakiś koniecznie zrobić trzeba; nie zechcecie ze mną, to go zrobicie z Niemcami, albo z drobną szlachtą.
— To procesowicze zawzięte.
— Podobno, nie wiem, tak mówią. Mnie znacie, że krzywdy waszej nie żądam, owszem, w potrzebie broniłbym waszych interesów jak swoich własnych; co tamci za jedni, niewiadomo. Spróbujcie, może lepsi, może dogodniejsze warunki wam dadzą, albo ja wiem...
Chłop odszedł ciężko zafrasowany i, nie wstępując już ani do kancelaryi, ani do domu, udał się prosto do karczmy. Tam kilku gospodarzy siedziało, trochę rozmarzo-