Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/231

Ta strona została skorygowana.

nieosobiście, lecz przemawiał wpost ad personam, do mnie, uważasz pan, do mnie. A cóż u licha ja jestem winien, że komu źle na świecie, że kogoś tradują, subhastują, wyrzucają z majątku! Czy ja kazałem temu komuś podpisywać weksle, obciążać hypotekę, robić kontrakty na uciążliwych, a częstokroć na niemożebnych warunkach? No, powiedzże pan, czy ja kazałem?
— Przecież nikt panu tego zarzutu nie robi.
— Dobrze, dla czegoż więc ten teoretyk, ten doktryner strzela wprost do mojej kieszeni, dla czego powiada do mnie: — Pan jesteś obywatel zamożny, niezależny, masz w swojem kółku pewne wpływy i znaczenie, a zatem do pana należy inicyatywa zorganizowania pomocy, zjednoczenia rozstrzelonych sił... Ha! ha! miał mnie po co prosić na kolacyę. Więc dla tego, że ja mam kawałek chleba spokojny i trochę funduszu, to powinienem łączyć się z bankrutami, płacić za nich długi, czy poręczać, czy też pożyczać na wieczne nieoddanie to, co pracą i oszczędnością długoletnią zebrałem? Nie, kochany panie. Na tego rodzaju filantropię nikt mnie nie złapie. Żadnych współek, żadnych łączności, każdy dla sie-