Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/232

Ta strona została skorygowana.

bie! Z kim się mam łączyć, w jakim celu? po co? Ryzykować swoje mienie, swoje pieniądze, wiązać się w jakieś współki, stowarzyszenia, dla kogo? po co?
— Masz pan dobrodziej słuszność — odrzekł pan Jan ze smutnym uśmiechem — masz pan najzupełniejszą słuszność. Niegdyś bywało inaczej: o miedzę mieszkał brat, o dwie szwagier, dalej krewniak, cała okolica tworzyła jedną rodzinę niejako, złączoną węzłami krwi, pragnień, celów. Dziś cóż? obok żyd, który nabył na subhastacyi majątek, zbogacony szynkarz, aferzysta, — o jakiejże solidarności mówić mamy?
— Zdaje się, że w słowach pana przebija ironia...
— Nie, panie, mówię szczerą prawdę, podług tego, co widzę. Doktór ma słuszność, to mu przyznaję, ma najlepsze chęci, ale wykonanie ich jest niemożliwe. Dajmy pokój tej kwestyi, bo zaprowadziłaby nas za daleko. Powiedz pan lepiej oto, czy doktór co o swojej żonie wspominał?
— A bąknął coś kilka razy.
— Czy szczęśliwy przynajmniej?