Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/244

Ta strona została skorygowana.

mniej. W głowie takiego człowieka poczucie własnego ja zatraca się zupełnie, ono nie istnieje dla niego; chory, nie leczy się, zmęczony, nie odpoczywa, cierpiący, nie narzeka. Dźwiga swój ciężar z rezygnacyą, z poddaniem się, z przekonaniem, że tak, a nie inaczej być musi.
Biedny Syzyf!! Dźwiga, dźwiga swój kamień, wnosi go no stromą górę, już, już dosięga celu, aliści kamień stacza się napowrót, pada i znowuż dźwigać go trzeba na nowo.
Jakie to szczęście, żeśmy nie Grecy. Gdyby nam przypadło w udziale, tak jak im, mitologię tworzyć, Olimp zupełnie inaczejby wyglądał. Nie byłby tak poetyczny, obfity w nadzwyczajności i cuda, ale smutny, szary, posępny. Dobrze, żeśmy nie Grecy!
Pan Jan automatem też został, machiną do robienia dochodów lichwiarzom, ekonomem i parobkiem swoich wichrzycieli. Z myślą o Manelesie wstawał, z myślą o nim zasypiał, a w przerywanym, niespokojnym śnie czuł go na swoich piersiach, jak zmorę. Dla niego orał i zbierał, szczęśliwy, jeżeli mu jakaś odrobina, jakaś mała resztka dla żony i dla dzieci została.