Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/246

Ta strona została skorygowana.

Przeczytawszy list, pan Jan wzruszył ramionami.
— I ten także — pomyślał sobie, — i ten! Potrzebny mu kłopot; ha! niech próbuje, skoro chce...
W kilka dni później doktór był już w Stawiskaah, serdecznie przez wszystkich witany. Po herbacie, udał się z gospodarzem do ogrodu na poufną gawędkę.
— Cóż myślisz o zamiarach moich? — zapytał.
— Nie rozumiem ich dobrze.
— Wytłómaczę ci je — ale naprzód zróbmy przegląd okolicy. Znam ją nieźle, lecz od czasu mego wyjazdu zaszły zapewne jakieś zmiany.
— O! niemałe...
— Któż mieszka w Szczygłowie, bo słyszałem, że podobno sprzedany?
— Dwudziestu kilku kolonistów Niemców.
— Więc sprzedany na cząstki?
— Na drobniutkie. Od kilku lat; już Niemcy zabudowali i zagospodarowali swoje fortuny.
— A pan Michał co robi? gdzie mieszka?