Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/25

Ta strona została skorygowana.

Gdyby zapytać matki Janka, powiedziałaby, że w tym domu nie ma nic, prócz pamiątek, że o te ściany odbijały się okrzyki radości i jęki smutku, że tu dziadkowie i dziadkowie dziadków rodzili się, żyli i umierali, a przez to właśnie domek nie ma ceny.
Bywają i takie uprzedzenia.
Ogród, który się za domem rozciąga, także ma mnóstwo pamiątek. Pod cieniem jego starych lip igrała dziatwa, szeptali narzeczeni, opowiadali dawne dzieje starcy. Co rok wyrastały nowe liście, ale pień i konary były te same. Toż i z domem; pokolenia mijały, a on stał. Tulił w swych ścianach dziadów i wnuków, widział kolebki i trumny.
W ogrodzie do każdej gruszy, do jabłoni każdej była przywiązana jakaś legenda, a gdyby mogły przemówić te ławki z ciosowego kamienia, te altanki, w zwojach dzikiego wina i powoju tonące!... te świerki, klony, graby i dęby!
Gdy wiosna przyszła, gdy się te drzewa zielonością pokryły, gdy zapachniały bzy — prześlicznie tu było. Dom tonął w zieleni, słońce z trudnością przeciskało