Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/256

Ta strona została skorygowana.

Sąsiedzi zjechali się, ksiądz przemówił nad grobem, pan Karol śmierć przedwczesną niehygienicznemu życiu przypisywał.
— Nie raz ostrzegałem go — mówił — ostrzegałem, żeby takich drobnostek do serca nie brał, żeby nie myślał... ale on dobrą radę lekceważył, nie słuchał. Myślał ciągle — no, i umarł. Dziwak! nie chciał rozumieć, że człowiekowi w kłopotach myślenie szkodzi... sam sobie winien.
Doktór nie oponował. Był tak zmartwiony stratą przyjaciela, że miejsca sobie jak to mówią, znaleźć nie mógł; pocieszał wdowę i córkę, napisał listy do synów, żeby przyjeżdżali jak najprędzej.
Przyjechali.
Najstarszy gospodarstwo objął, młodszy postanowił, przy pomocy doktora, jakąś niewielką fabrykę założyć. Może we dwóch podźwigną ten kamień, pod którego ciężarem ojciec ich się złamał.
Może im lepiej będzie.
Daj Boże!
Oni w to wierzą — i z ufnością, którą młodość daje, do pracy się biorą.
Daj Boże!

. . . . . . . . . . . . . .

Czytelnik mniema zapewne, że powieść