Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/33

Ta strona została skorygowana.

Panie wyszły, a doktór, zniżając głos, rzekł:
— Szczęśliwy człowiek z ciebie... porwałeś najpiękniejszą pannę w okolicy... chociaż właściwie okolica niewiele na tem straciła.
— Co pan chcesz przez to powiedzieć? — rzekł pan Jan brwi marszcząc.
— A, chcę to powiedzieć, że okolica ma dziś najpiękniejszą mężatkę.
Rzekłszy to, doktór roześmiał się, pokazując dwa rzędy ogromnych, zdrowych, białych zębów.
— Zrobiłeś świetny wybór — mówił dalej, — każdy ci zazdrości, panie Janie.
Panie powróciły do pokoju, wnet stół nakryto i doktór zabrał się do śniadania. Jadł dużo, opowiadał przytem różne nowinki, śmiał się, rozweselił wszystkich. Nawet ta, dla której go sprowadzono, ożywiła się i dostała rumieńców.
— Powiedz jednak, doktorze — zapytał pan Jan, — co właściwie mojej żonie jest?
— Nie wiem, jakby to wyłożyć... Wyobraźcie sobie państwo naprzykład młodego lekarza, który, na widok chorego, dostaje nerwowego drżenia; nie może ani jeść, ani