Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/35

Ta strona została skorygowana.

zupełnie. Zaobserwowałem, że im więcej kto ma obowiązków, tem mniej myśli o sobie i dochodzi z czasem do tego, że zupełnie o własnem ja zapomina.
Matka westchnęła.
— Znałem — mówił doktór — ojców rodzin, którym trzeba było miesięcy odpoczynku i systematycznej kuracyi, znałem matki zagrożone zupełną utratą zdrowia — pytałem — dla czego nie ratujecie się? Odpowiadali mi jednakowo, jakby powtarzając wyuczoną rolę: — Owszem, doktorze, pomyślimy o tem, tylko niechno wpierw Michaś szkoły skończy, niech Mundzia za mąż wyjdzie etc... Wreszcie stało się, o czem marzyli. Michaś przywiózł patent, Mundzia włożyła czepeczek. No, cóż teraz będzie? — pytałem, — a, doktorku kochany, jeszcze musimy się wstrzymać... ale niechno Berka zapłacę. Po Berku przyszedł Icek, po Icku Szmul, potem Michaś się żenił, więc trzeba było dla niego zbierać, a ci biedacy skrzypieli, cherlali i leczyli się... kwiatem lipowym. Wierzcie mi, moi młodzi państwo, żem widział setki takich przykładów, a przecież nie powiem, żeby sfera moich obserwacyj była bardzo duża; kręcę się w ciasnem stosunkowo kółku, praktykuję w pro-