Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/49

Ta strona została skorygowana.

weszły do ogrodu, przebiegły kilka ładnie wygracowanych dróżek i dostały się między krzaki porzeczek.
Zaledwie zaczęły obrywać czerwone grona, rozległ się donośny głos kobiecy:
— Zosiu! Józiu! a gdzieżeście się niebożątka podziały! Wołam i wołam i dowołać się nie mogę. Chodźcieże prędzej, powiem wam coś, hej! dzieci!
— Chodźmy — rzekł Józio, — to Kurpielska nas woła.
Kurpielska była to szafarka w Stawiskach; dawno służyła już w tym domu; zestarzała się w obowiązku. Powierzchowność jej świadczyła, że czasem praca idzie na zdrowie. Wyglądała babina jak ćwik, była czerwona, otyła, a głos miała tak donośny, że na drugim końcu folwarku można ją było słyszeć.
Ubrana była dostatnio, ale po wiejsku; nowomodnym strojem brzydziła się. Na głowie miała wielki czepiec z żółtą wstążką, na ramionach lekką czerwoną chusteczkę.
Usiłując dojrzeć, gdzie są dzieci, przysłoniła ręką oczy od słońca. Józio i Zosia wybiegli ku niej.