Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/53

Ta strona została skorygowana.

— Jest kolący, jak broda.
Doktór wziął dziewczynkę na ręce i pomimo oporu pocałował.
— Widzisz, żem cię nie pokłuł, a teraz spróbuj sama pocałować jeża.
— Wolę małego braciszka.
— Więc już wiesz o nim?
— A wiem.
— Ja powiedziałam, proszę pana — odezwała się Kurpielska, — pani kazała przyprowadzić dzieci do siebie.
— No, no, niech idą, a sprawować się przy mamie grzecznie, bo mama jest chora, krzyczeć nie można. Idźcie, ja posiedzę trochę, tu, na ganku.
Doktór od sześciu lat nic się nie zmienił, na szerokiej jego twarzy nie pojawiła się ani jedna zmarszczka. Nie wyrzekł się też przesadzonej elegancyi, wyglądał jak gdyby wprost z pudełka wyjęty. Wciąż praktykował w miasteczku, w Stawiskach bywał częstym gościem, ale więcej w charakterze przyjaciela, niżeli lekarza. Chociaż zapraszano go szczerze jako gościa, o poradę jednak coraz rzadziej proszono, Chyba, gdy które dziecko zasłabło. Nie znaczy to, żeby w domu państwa Janowstwa wszyscy byli zawsze zdrowi, prócz