Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/56

Ta strona została skorygowana.

— Dlaczego miałyby kłamać?
— Nie wiem, musiały zapewne mieć w tem swój cel do którego zmierzały przy pomocy pochlebstwa; ale wracam do rzeczy. Chciałam właśnie powiedzieć, że rozsądna kobieta nie zrazi się twoją powierzchownością i może cię szczerze pokochać dla wysokich zalet charakteru, jakie niewątpliwie posiadasz, dla twego wykształcenia, dla rozumu. Powtarzam ci, ożeń się, a mnie przy sobie nie zatrzymuj; ja wegetować tak nie mam zamiaru, chcę być pożyteczną ludziom. Zresztą, przyzwyczaiłam się do mego zawodu, chociaż ma on swoje przykre strony, jednak coś mnie do niego ciągnie. Lubię też dzieci; nie mając swoich, kocham cudze, jest to zapewne potrzeba serca, które musi się do kogoś przywiązać.
— Siostro — perswadował doktór, — kochasz cudze dzieci, a dlaczego nie kochasz rodzonego brata?
— Żartujesz! Chciałabym cię widzieć szczęśliwym i dlatego namawiam cię, żebyś się ożenił — nie zwłócz z tem; czas ucieka, czego ty, może bardziej niż kto inny, nie spostrzegasz, będąc nieustannie zajętym.