Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/66

Ta strona została skorygowana.

— Ależ szukam, słowo daję, że szukam, lecz to trudna sprawa.
— Co prawda, nie znam łatwiejszej.
— Mówisz pan jak człowiek, który przepłynął szczęśliwie przez rzekę i zapomniał o tem, jak musiał walczyć z bystrym prądem; a ja stoję nad brzegiem i lękam się przeprawy, widzę wszelkie jej niebezpieczeństwa. Cóż robić? kochany panie Janie, nie każdy może o sobie powiedzieć, że jest nieustraszony i odważny. Ja się tem nie pochwalę.
— Cóż pana tak przeraża w tej sprawie?
— Cała sprawa, głównie wstęp do niej. Wizyty, konkury, a już najbardziej same oświadczyny. To jest, jak dla mnie, praca herkulesowa! Z chłopem poradzę sobie za pomocą czarnej kury, z panną, z rodzicami rzecz inna.
— To też zdaj pan tę rzecz na siostrę.
— Dziękuję, gdybym siostry słuchał, już od roku byłbym mężem panny Eudoksyi.
— Tej z Wólki?!
— A tak; przyznasz pan, że byłby to los nie bardzo godny zazdrości. Panna ma lat... albo ja wiem? zapewne mało co mniej,