Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/68

Ta strona została skorygowana.

— Co też pan mówisz? najzacniejszy człowiek!
— Jedno drugiemu nie przeszkadza; dla mnie jest on straszny, dla tego mijam Sosenki zdaleka, i nawet, gdy mnie wzywają, wymawiam się wszelkiemi sposobami.
— Nie rozumiem.
— Otóż widzisz pan: pan Karol, ten zacny bez zaprzeczenia człowiek, dotknięty jest chorobą...
— On! ależ to kolos! typ zdrowego człowieka.
— A jednak ma chorobę straszniejszą od wszystkich razem wziętych; on jest chory na... medycynę. Czytuje dzieła lekarskie i zabija mnie swemi dysputami. Wierz mi pan, że jest to straszna rzecz. Usiądźmy sobie tu, na tych kamieniach, bom się już trochę zmęczył, opowiem coś o tym nieszczęśliwym człowieku.
— Słucham pana z wielką ciekawością — rzekł pan Jan siadając.
— Widzisz bo, drogi panie, nie ma na świecie człowieka, nie powiem szczęśliwego, bo byłoby to za wiele, ale mającego spokój przynajmniej. Pan Karol, o którym właśnie mówimy, ma owego spokoju mniej niż