Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/69

Ta strona została skorygowana.

pan, niż ja, niż nawet ten chłop, któremu rosół z białej kóry zaleciłem.
— Co pan mówisz? Człowiek majętny, zdrów.
— Prawda, prawda...
— Człowiek, który nie ma żadnych kłopotów, pożenił synów, wydał córki za mąż, prócz jednej tylko panny Anieli, no, ale i ta wiecznie panną nie będzie, bo prędzej czy później znajdzie się ktoś, co o jej rękę poprosi, choćby ty sam, doktorze...
— No, nie; powiedziałem, że boję się i nie cofam tego.
— Przyznasz pan jednak...
— Odchodzimy od przedmiotu. Zaczęliśmy mówić o panu Karolu. Masz pan słuszność: majętny on jest, kłopotów materyalnych nie zna, nie wisi nad nim, tak jak nad wielu innymi, jak i nad panem może, tak zwany „miecz Damoklesa”, wyposażył dzieci, nie brakuje mu nic, może spać spokojnie i być pewnym, że do końca życia kie będą go trapiły takie kwestye, jak kwestya bytu, deficytu i kredytu! Jest to jednak rzecz dowiedziona, że kto nieszczęścia nie ma, ten musi je sobie wytworzyć. Otóż pan Karol wytworzył sobie... medycynę. Przywidziało mu się, że zrobi na tem polu