Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/74

Ta strona została skorygowana.

że sam sobie mogę wystarczać, że praca, nauka, wreszcie rozrywka i odpoczynek, wypełnią mi życie. Ugruntowałem się nawet w tem przekonaniu i śmiałbym się z człowieka, któryby twierdził, że się mylę... Teraz widzę, żem był w błędzie: czuję dokoła siebie próżnię, widzę, żem zmarnował życie, żem je źle, zupełnie źle urządził.. Cóż dziś jestem? nic. Jednostka, nawet nie jednostka, ale zero; dla kogo żyję? — dla nikogo...
— Dlaczego jej pan tego nie powiesz?
— Nie śmiem.
— Zabawne to, doprawdy — rzekł pan Jan — i gdyby nie szczera sympatya, jaką żywię dla ciebie, kochany doktorze, gotówbym żartować z tej nieśmiałości. Trzeba być odważnym i raz się zebrać na krok stanowczy.
— A potem co?
— Ożenić się.
— A jeżeli nie?
— Naprzód nie widzę racyi, dlaczego miałoby być „nie”, a choćby, w najgorszym razie, spotkała pana rekuza, to, mojem zdaniem przynajmniej, lepiej już raz dowiedzieć się, aniżeli żyć w niepewności i zawieszeniu.