Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/81

Ta strona została skorygowana.

— A on tu co robił?
— Pan doktór się pyta, — odrzekł z uśmiechem ironicznym żyd — co pan ze Stawisk mógł robić u młodego Manelesa? Przecież nie przyjechał do niego na herbatę, ani na zabawę — pieniędzy chciał. Co innego można żądać od żyda?
— No, dobrze, ale nie widzę powodu do gniewu...
— Tymczasem ja się gniewałem, ja byłem zły, ja krzyczałem, tak krzyczałem, że aż mnie porwał wielki kaszel, aż mi krew uderzyła do oczu, aż upadłem na krzesło... Oni myśleli, że ja bardzo zasłabłem, posłali po pana, a pan, zawsze poczciwy, nie pyta, kto chory? do każdego śpieszy... Mnie niedobrze, aj, jak niedobrze było, bardzo źle... teraz już cokolwiek przechodzi, ale było źle...
Doktór wziął chorego za rękę i przez jakiś czas patrzył na zegarek.
— Ile pan masz lat? — zapytał.
— No... tyle, ile Pan Bóg dał, nie pamiętam, nie rachowałem... jest ich dużo.
— Stu jeszcze nie ma?
— Pi! pi! chciałbym doczekać, chciałbym mieć to szczęście.