Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/88

Ta strona została skorygowana.

gorąco zrobiło. Dzisiejszą modą, od razu chciał się zbogacić! Targowali się, mój syn nie ustępował, słuchać nie chciał, — tamten pan zabrał się i odjechał. Syn przyszedł do mnie pochwalić się swoją mądrością, a ja mu powiedziałem: „Jesteś baran, jesteś cielak, nie masz w głowie nic! Chwalisz się — czem? Cóżeś zyskał? — nic. Powiadasz, że przyjdzie drugi i da ci tyle, ile żądasz; może, ale to będzie bankrut, u którego ci pieniądze przepadną. Czy, jeżeli masz konia, dobrego konia, co może długie lata pracować i wozić dziesięć centnarów, czy — pytam — włożyłbyś na niego sto centnarów? Nie, bo koń padłby; a dlaczego chcesz, żeby człowiek padł, kiedy możesz mieć z niego pewną i długoletnią korzyść? Gdzie twój rozum? gdzie twój rachunek?” Zgniewałem się strasznie, powiedziałem wszystko, co nakipiało mi w piersi, przeklinałem chciwość, bo z niej cała nasza zguba wyjdzie — i zasłabłem... bo to boli, panie doktorze, to bardzo boli...
Zakaszlał się i, zmęczony, oparł siwą głowę o wysoką poręcz fotelu; doktór wstał, przeszedł się kilka razy po stancyi, a po chwili milczenia rzekł:
— Smutną mi pan powiedziałeś nowi-